niedziela, 20 września 2015

Rozdział 12



-tydzień później-

~AMY~
Jaxon wyszedł ze szpitala dwa dni temu. Czuje się bardzo dobrze. Od momentu tamtego dnia Patty stale mi dziękuje za uratowanie życia Jaxon'owi, gdy je naprawdę nie wiedziałam, że te leki tak działają.
Z Justinem jesteśmy parą. W ciągu ostatniego tygodnia często widywaliśmy się w szpitalu, starając się spędzać z małym jak najwięcej czasu, aby nie odczuł za bardzo tej pustki. W tym szpitalu nie było za wiele dzieci, a Jaxon przez jakiś czas nie mógł wstawać, a utrzymanie go w jednym miejscu jest nie lada wyczynem.
Roxi ciągle wypytuje o Justina. Bywa, że jest milutka, ale chwilami wygaduje bzdury. Jedną z nich jest to, że lecę tylko na kasę Justina, co jest nie prawdą. Dość długo nie miałam pojęcia, że to jest właśnie ten Justin Bieber. Lubiłam go nawet bez tej wiedzy. Wielu ludzi na pewno tego nie zrozumie. Na razie się tym nie martwię.
Chwilowo nie prowadzę lekcji z Jaxon'em, bo miał operację i jeszcze przez jakiś czas nie będzie mógł tańczyć. BA ! Gdyby zaczął zbyt wcześnie mógłby znów trafić do szpitala - tym razem z otwartą raną. Jak narazie mam dość szpitali i mam nadzieję, że szybko tam nie trafię.
Zastanawiałam się, czy w ogóle nie zrezygnować z zajęć z Jaxon'em, ale to mogłoby go załamać tym bardziej, że uwielbiamy siebie nawzajem.
Po chwili dostałam SMS'A od Justina.

„Skarbie, może wpadniesz dziś do mnie ? Rodziców nie ma, a ja siedzę tylko z Jaxon'em”

Odpisałam:

„Jasne, kochanie. Będę za chwilę.”

Ubrałam się, po czym wyszłam z domu. Po chwili byłam u niego pod domem i zadzwoniłam dzwonkiem. Po paru sekundach drzwi otworzył mi Justin. Od samego wejścia namiętnie mnie pocałował. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy z trudem łapaliśmy oddech. Popatrzyłam na Justina ze zdziwieniem.
-No co ? Stęskniłem się za swoją dziewczyną.
-Ja też tęskniłam. - przyznałam z szerokim uśmiechem.
Weszliśmy do środka, a generalnie do kuchni. Justin chyba usiłował ugotować ziemniaki, lecz niezbyt mu to wyszło, o czym świadczył ostry zapach spalenizny, unoszący się w całej kuchni.
Oparłam się o blat, przyglądając się całej sytuacji. Po chwili Justin podniósł mnie do góry, sadzając na szafkę. Złączył nasze usta w pocałunku. Rozchylił moje uda, aby mieć lepszy dostęp do moich ust. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Brunet miał takie miękkie usta, które idealnie pasowały do moich.
Po chwili do kuchni wparował Jaxon.
-Justin ! Jestem głodny ! - zatrzymał się gwałtownie. -Ooo cześć, Amy. W czymś przeszkodziłem ? -Cześć, Jaxon. Nie w niczym, szkrabie.
-Justin, kiedy będzie obiad ?
-Już robię. Wracaj na kanapę, a zaraz Ci przyniosę.
-Ok
Chłopczyk wyszedł z kuchni, po czym ja zeskoczyłam z blatu.
-Myślałem, że skończymy to, co zaczęliśmy. - do tych słów Bieber dodał swoją słodką minkę.
-Nie słyszałeś ? Jaxon jest głodny.
-No okej. Mój brat jest ważniejszy ode mnie.
-Nie gadaj głupot, Justin, tylko mi pomóż.
-Dobrze. - odparł niechętnie, całując mnie w nos. To było słodkie. Myślałam, że się rozpłynę po tym geście, lecz w porę przypomniałam sobie o Jaxon'ie, który nadal był głodny.
Obrałam ponownie ziemniaki i wstawiłam je na ogień, po czym pokroiłam mięso na potrawkę.
Po tych czynnościach ugotowałam sos i odcedziłam ziemniaki. Cały czas czułam na sobie wzrok Justina, jeżdżący po moim ciele, a szczególnie na tyłku. Zachciało mi się śmiać, ale starałam się to powstrzymać.
Nałożyłam na talerz porcję jedzenia i chciałam zanieść je małemu, lecz przeszkodził mi Justin.
-Gdzie idziesz ? - zapytał.
-Zanieść obiad Jaxon'owi.
-A gdzie buziak dla mnie ?
-Wystarczy, że napatrzyłeś się na mój tyłek, gdy gotowałam. - zachichotałam.
-Kto by nie patrzył na taki seksowny tyłeczek.- klepnął mnie w pośladki na potwierdzenie swoich słów.
Zaniosłam Jaxon'owi obiad, po czym wróciłam do Justina. Usiadłam mu na kolanach i mocno przytuliłam, a on tylko zapytał, odwzajemniając uścisk.
-A co to za okazja ?
-Czy musi być okazja, abym mogła przytulić się do swojego chłopaka ?
-Nie.
Tkwiliśmy tak przez dłuższą chwilę, gdy do kuchni znów wparował Jaxon. Justin zacisnął mocno szczenkę, ukazując swoje niezadowolenie.
-Co tym razem ? - Justin zapytał poirytowany.
-Już zjadłem.
-No i ... - brunet uniósł brwi, oczekując dalszej części jego wypowiedzi.
-Amy, pooglądasz ze mną Sponge Bob'a ? - zapytał i podał mi dłoń.
-Tak, chodźmy.
Zauważyłam, że Justin zrobił smutną minę.
Gdy weszłam do ich salonu, usiadłam na kanapie, a obok mnie Jaxon. Dołączył do nas również Justin. Objął mnie w pasie i przytulił do moich pleców.
-Jaxon, to moja dziewczyna i przykro mi, ale woli moje towarzystwo.
- Nie prawda !- krzyknął mały.
-Chłopcy nie kłóćcie się. Jaxon uwielbiam Cię, ale Justin to mój chłopak.
-No widzisz, szkrabie. - powiedział Justin.
-Bieber ! - skarciłam go. -Oglądajmy, po prostu, tą bajkę.
-Okej. - odpowiedzieli zgodnie, a mi chciało się śmiać. Justinowi na mnie zależało,ale kłótnie z sześcioletnim dzieckiem ... Ledwo udało mi się stłumić śmiech.
Po chwili trwania bajki, Justin się znudził i zasnął na moim ramieniu. Ja w tym czasie rozmyślałam nad tym, co się dzieje. Nie chcący poruszyłam się przez co Justin otworzył oczy.
-Już koniec ? - spytał, kierując słowa wprost do mojego ucha.
-Nie, jeszcze chwilę.
-Jaxon śpi ?
-Tak.
-A położysz się ze mną ?
-Zbytnio nie mogę się ruszyć.
-Nie tu,skarbie. U mnie w pokoju. Obiecuję że nie będę niczego próbował.
-Dobrze, tylko przykryjmy Jaxon'a.
Nakryliśmy dziecko kocem, po czym poszłam z Justinem do jego pokoju.

  ------------------------------------
Witam wszystkich serdecznie !
Zdradzcie, jak idzie Wam w szkole ? :D
Rozdział z małym poślizgiem, ale to właśnie przez naukę. Cóż ... LO to nie przelewki.
Dzisiaj chciałam jeszcze bardzo prosić o komentarze, które naprawdę bardzo mnie motywują.
J Bo ostatnio statystyki tylko spadają L
Ale postaram się doprowadzić do końca to opowiadanie :P
Pozdrawiam wszystkch :*
I dziękuję Alex za pomoc :*

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 11



 ~Amy~

Chwilę później do szpitala przyszła bardzo zdenerwowana mama Jaxona. Bałam się tylko o to,że może o wszystko obwinić mnie. To by już całkowicie mnie dobiło.
- Justin, co się stało?- zapytała
- Jaxon miał zapalenie wyrostka. Właśnie go operują.
- Jak to się stało?
- Byłem w pokoju siostry Amy, gdy ta zaczęła mnie wołać i odrazu przyjechaliśmy tu.- wyjaśnił w skrócie.
- Gdzie jest ta sala?
- Tam po prawej. Chcesz coś do picia mamo?
- Nie, dzięki. - powiedziała oschle.
Justin poszedł po kawę, a ja postanowiłam pocieszyć jego mamę.
- Niech się pani nie martwi. Wszystko będzie dobrze.
- Co ty możesz wiedzieć głupia dziewucho?! Gdyby nie ty to nic by się nie wydarzyło!- wykrzyczała.
- Słucham ?! Nic nie zrobiłam i to nie była moja wina.
- Był pod twoją opieką, więc ty za to odpowiadasz.
- Przykro mi, że pani tak myśli.
- A mi nie , bo to prawda.- odrzekła z wyrzutem.
Właśnie wtedy wrócił Justin i słyszał kawałek naszej rozmowy.
- Mamo to nie jej wina.- powiedział w mojej obronie.
- Justin twoja mama ma rację to tylko i wyłącznie moja wina. Poczekam na nastepnym korytarzu.
- Amy, nie!- próbował mnie zatrzymać , ale ja go nie słuchałam. Wiedziałam co ta kobieta o mnie myśli , ale ja chciałam tylko pomoc małemu, a tymczasem cała wina spadła na mnie. Szybko pobiegłam do toalety. Tam usiadłam na podłodze, podkulajac nogi do klatki piersiowej. Łzy same zaczęły płynąć po moich policzkach. Nie mogłam wogóle ich opanować. Po chwili drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Justin. Odrazu chwycił mnie w ramiona,nawet nie protestowałam. Potrzebowałam go.
- Amy,nie płacz.- powiedział spokojnie pocierajac moje plecy.
- Justin...- załkałam.
- Ciss...
- Przepraszam to moja wina.
- Nie mów tak . Moja mama jest zdenerwowana , dlatego tak powiedziała.- próbował ją usprawiedliwić.
- A może ma racje? Powinnam wrócić do domu.
- Nie, proszę, zostań ze mną, potrzebuje cię.
- Tylko zdenerwuje jeszcze bardziej twoją mamę, a nie chce tego robić.
- Emocje opadna, ona zrozumie swój błąd, a teraz proszę zostań ze mną.- poprosił ponownie.
- Okej.
Przytulił mnie jeszcze szczelniej do swojego ciała. Potem znów na mnie popatrzył, pomógł wstać i zapytał.
- Już w porządku?
- Yhym...- mruknęłam.
A potem połączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Postanowiliśmy wrócić pod salę, niebawem miała się skonczyć operacja Jaxona. Trzymając się za ręce wyszliśmy na korytarz , zmierzając w wyznaczone miejsca. Zajęliśmy miejsce parę krzeseł od Patty. Położyłam głowę na ramieniu Justina nadal trzymając jego dłoń, gdy podeszła do nas nie kto inny jak jego mama.
- Amy, możemy porozmawiać?- zapytała.
- Yyyy.... tak - zawahałam się.
-  Chciałbym cię przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie. Ale byłam zdenerwowana, że Jaxon wylądował w szpitalu.
- Rozumiem pani zachowanie. Też bym tak postąpiła gdybymoje dziecko , którego nie mam, wylądowało w szpitalu.
- Masz wielkie serce, Amy. Mów mi Patty. - lekko się usmiechnęła.
- Dobrze.
Niesamowite mama Justina mnie przeprosiła i okazuje się , że jest z niej calkiem miła kobieta. Nerwy mogą całkiem nieźle nią zawładnąć. Cieszę się, że mnie przeprosiła bo nie chce mieć złych stosunków z mamą mojego chłopaka- chyba mogę tak powiedzieć. Calowaliśmy się dwa razy, a to chyba coś znaczy,przynajmniej dla mnie.



~Justin~


Byłem wściekły na swoją mamę. Poszedłem tylko po kawę, a ona oskarżyła niewinną dziewczynę o coś co nie było niczyją winą. Nie chciałem, żeby tak wyszło, moją mamę czasami potrafią ponieść emocje. Gdy Amy wybiegła z tamtego korytarza ja przemówiłem mamie do rozumu i odrazu pobiegłem do Amy.
   Siedziała skulona, w koncie damskiej toalety. Płakała. Moje serce krajało się na kawałki na ten widok. Odrazu ją przytuliłem. Słowa mojej mamy musiały naprawde ją zranić. Pocałowałem ją po raz kolejny. Zakochałem się. Teraz wiem to na pewno. Nasze pocałunki są inne niż gdy pocałunki z innymi dziewczynami. Mówiąc, że nie chce żeby mnie nie zostawiała mówiłem prawdę. Zrozumiałam to dopiero, gdy, Jaxon trafił do szpitala. Właśnie czekamy na koniec operacji, kiedy podeszła do nas mama. Przeprosiłają , a nawet pozwoliła jej mówić do siebie po imieniu. Naprawde się cieszę. Po chwili z sali wyszedł lekarz, ściągając odzież ochronną. Powiedział, że Jaxon niedługo się obudzi. Operacja się udała, a to wszystko dlatego że dostał jakiś lek, który dała mu Amy. Uniemożliwił rozlanie się wyrostka. Okazało się, że Amy go uratowała. Kocham ją,moja mama pposadziła ją o najgorsze. Ważne, że to zrozumiała.



~Patty~


Wpadłam do szpitala tak wściekła , że wszystkich rozszarpie, a szczególnie tą dziewuche. Myślałam , że to to wszystko jej wina. Nakrzyczałam na nią zupełnie nad sobą nie panując. Justin na szczęście przemówił mi do rozsądku. Cieszę się, że mam takiego mądrego syna. Odrazu do niej poszedł. Myślę, że między nimi coś jest i szczerze mam nadzieję, że to się uda. Gdy wrócili usiedli z dala ode mnie. Podeszłam do dziewczyny i ja przeprosiłam. Na szczęście je przyjęła. Ta dziewczyna ma na prawde ogromne serce, a gdy dowiedziałam się, że uratowała mi syna, byłam jej wdzięczna jak nikomu innemu.


------------------------------------
Za nami kolejny rozdział. Mam nadzieję , że się spodoba.
Kocham was <3
Do następnego
 Pamiętaj!
Czytasz= komentujesz

Obserwatorzy